Strony

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 6 Przeciwnieństwo się przyciągają.

Cóż minął tydzień od tego ogniska przy którym musiałem śpiewać.Rachel strasznie mnie zaczyna wkurzać.Ciągle za mną łazi,a Merida nie wiem czemu unika mnie.Ja robię nie tak?Mam dość!Po co ja w ogóle uciekałem do ojca?Tak to nie spotkałbym Meridy i nie odkrył że jestem herosem i wszystko byłoby jak dawniej,ale w końcu pewnie jakiś potwór by mnie zaatakował i zabił...
- Jack!!!Czy ty mnie słuchasz?! - spytała głośno Rachel.
- Co? - spytałem,ale po chwili dodałem:
- Przepraszam zamyśliłem się. - odpowiedziałem.
- Oki,wiesz co ja idę na chwilkę do Percego. - powiedziała i poszła.Wreszcie! Od jej paplaniny chce mi się spać.Spotkałem Meridę.
- Cześć. - przywitałem się.
- Hej. - powiedziała smutno siedząc na trawie.Wyglądała pięknie.Jej rude loki spadały na ramiona i plecy.Była ubrana lekko i letnio.Nie miała makijażu,ani butów,a we włosach miała wianek we włosach i jeszcze ten wiatr,który muskał ją po twarzy.Wyglądała uroczo.
- Słuchaj,potrzebuję rady. - przyznałem.Merida jakby stała się pogodniejsza.
- Ja myślałam,że jesteś tak inteligenty,że wszystko wiesz. - powiedziała sarkastycznie Merida po czym się zaśmialiśmy.
- Dobra to o co chodzi? - zapytała patrząc na mnie.Usiadłem obok niej.
- O Rachel. - nagle posmutniała.Zmarszczyła brwi,odwróciła ode mnie wzrok i zaczęła patrzyć na niebo tak jakby starała się zagłębić w niebieskość.Po chwili wstała.
- Nie wiem jak ci pomóc. - odpowiedziała sucho i zaczęła iść gdzieś.
- Zaczekaj!Na pewno wiesz!Ona ciągle za mną łazi,jak jej się pozbyć? - spytałem szybko.Rudowłosa zatrzymała się,aż w końcu odwróciła się w moją stronę,odgarnęła włosy i z powrotem usiadła obok mnie.
- To jak jej się pozbyć? - spytałem zniecierpliwiony.
- Nie mam pojęcia. - odparła.Nagle wybuchnęliśmy śmiechem i śmialiśmy się dopóki nie przyszła Rachel.
- To co Jack idziemy na spacer? - spytała.Przestaliśmy się śmiać.
- Nie teraz. - odpowiedziałem.
- To z wami posiedzę. - powiedziała wesoło.Mrugnąłem do Meridy,a ona zrozumiała.
- Dobra ja się zbieram i idę do siebie,muszę jeszcze coś zrobić. - oznajmiłem i wstałem.
- Okej. - powiedziała Rachel przytłoczona.
- Ja też już muszę iść. - powiedziała Merida i też wstała.Zaczeliśmy iść w stronę domków,w razie czego gdyby nas obserwowała,po czym zaraz przed domem skręciliśmy w inną stronę i oboje poszliśmy nad jezioro.Usiedliśmy na zielonej trawie.
- I jak tam moce? - spytałem.Ona w odpowiedzi wyczarowała mały płomień.
- Już myślałam,że Rachel i ty jesteście parą. - odezwała się pięknooka.
- Pffff ! - zacząłem się głośno śmiać.
- Ja i ona?! To już prędzej ja i ty! - powiedziałem to na głos!!?O NIe!Merida się zarumieniła.
- Wiesz taka super dziewczyna jak ja i taki przystojny idiota jak ja...może i by się udało... - zaczęła Merida.Znów zacząłem się śmiać.Dziewczyna jakby się speszyła.
- Nie no w sumie Ogień i Lód,przeciwieństwa się przyciągają... - podsumowałem.
- Dobra z resztą przestańmy gadać o miłosnych tematach. - zaproponowała.
- Oki. - odpowiedziałem i zaczęliśmy mówić,a to o tym,a to o tamtym.
- Zabij ją... - usłyszałem w swojej głowie.Był to jakby tak syk.Ogromnie się wystraszyłem.
- Co się stało? - spytała Merida zauważając,że coś się stało.
- Nic,wiesz co ja się będę zbierał...Dobra to jutro tak?Okej super! - wykrzyknąłem będąc już od niej dość daleko.
- Zróóób tooo. - mówił przerażający głos.Wbiegłem do domu i zamknąłem za sobą drzwi.
- Ona jesssst taaak blissssko.Zabij ją! - krzyczał głos.
- Nie!!!Nie,wynoś się z mojej głowy! - krzyczałem.Kiedy głos umilknął przebrałem się i poszedłem spać.
--------------------------------------
Dodałam rozdział dzisiaj,bo jutro gdy wracam ze szkoły od razu jadę gdzieś i wrócę późno,więc nie zdążyłabym nic napisać.Mam nadzieję,że się podoba.Cześć i czołem :D

1 komentarz: