Strony

piątek, 27 lutego 2015

Prolog

- Cześć kochanie! - zawołała moja macocha witając mojego tatę z drzwiach.Na pozór miła kobieta.Ma brązowe włosy,jest drobniutka w budowie,dość niska.Ma zielone oczy.Nigdy nie znałem swojej mamy,ale z tego co wiem była to miła i dobra kobieta,która bardzo mnie kochała,ale niestety umarła po moim porodzie.Nie wiem czy to prawda,ale nic innego nie wiem o niej poza tym,pewnie myślicie,że to fajnie jak jakaś kobieta chce się mną zaopiekować,ale to wcale nie fajnie.Ona tylko mi życie uprzykrza.Wcale nie mówię tego dlatego,że większość dzieci ma tak,że nie może przyzwyczaić się do nowej mamy.Jak tata znika na pół dnia do pracy ONA drze się na mnie,nie interesuje się mną,a raz zrobiła imprezę w tym domu pod nieobecność mojego taty i potem zwaliła to na mnie,że zaprosiłem bez uprzedzenia kolegów i zrobiliśmy sobie imprezę,a potem miałem szlaban na kompa czy to jest fair?!!Nie ma to jak zwalić coś na dwunastoletniego chłopca co nie?
- Jack odrobiłeś lekcje?! - krzyknął tata z werandy,mimo to usłyszałem jego głos w moim pokoju.Tak w moim pokoju prawie wszystko słychać co dzieje się w domu.
- Właśnie odrabiam,a co?! - odpowiedziałem rozwiązując zadanie z matmy.Moje ciemne blond włosy opadały mi troszkę na niebieskie oczy.Podobno jak się urodziłem miałem ciemne brązowe włosy,ale co roku miałem je coraz jaśniejsze,a teraz mam ciemny blond,podobno z oczami było podobnie,ale nie za bardzo obchodzi mnie to jak wyglądałem.Mam trupią karnację,dlatego w szkole często mówią do mnie wampir do czego się już przyzwyczaiłem.Jestem szczupły,ale moja babcia twierdzi,że jestem patykiem i ciągle wpycha mi jedzenie,a kiedy pytam się jej o mojej mamie,to ona zawsze zmienia temat,coś ukrywa.Wspominałem,że wokół mnie dzieją się dziwne rzeczy np: gdy robię sobie gorącą herbatę,a gdy ją pije robi się lodowata i wiele innych takich rzeczy.Nagle mój tata wszedł do mojego pokoju.Mój tata to moje przeciwieństwo.Ma kruczoczarne włosy,zielone oczy i opaloną karnację noi nie jest taki chudy jak ja,ale mimo to jest dość szczupły.Za nim weszła Marta moja macocha.Popatrzyła na mnie z satysfakcją.
- Chcielibyśmy ci coś powiedzieć. - powiedział tata.Ja ciągle robiłem zadanie z matematyki.
- Aha to super. - mruknąłem licząc pod kreską działanie.
- Będziesz miał rodzeństwo. - aha spoko.Zaraz co??!!!Natychmiast odwróciłem się od lekcji i spojrzałem na Martę ze złością i na tatę z pytającą miną.
- Dokładniej siostrzyczkę. - powiedziała Marta z jeszcze większą satysfakcją.Myślałem,że moje życie nie może być już gorsze,a jednak,jeszcze jakby był to chłopak,to może bym wytrzymał,ale siostrzyczka?!Wybiegłem z pokoju na korytarz,z korytarza do werandy.Wziąłem kurtkę i włożyłem trampki i wyszedłem na zewnątrz.Po chwili zacząłem biec zarzucając na siebie kurtkę.Świeże powietrze,wiatr we włosach.Uwielbiam to!Ogólnie w biegu byłem bardzo szybki i mogłem biec bardzo długo co było korzystne gdy uciekałem przed szkolnymi siłaczami i opryszkami hehe.Biegłem tak wdychając tony świeżego powietrza.Wiedziałem,gdzie się kieruję.Zwolniłem przy małym domku.Podszedłem do drzwi dysząc.Zanim zadzwoniłem drzwi się otworzyły.
- Cześć Jack. - powiedziała blondwłosa kobieta cała uśmiechnięta.
- Dzień Dobry. - przywitałem się.
- Julek jest na górze. - powiedziała.Ja mruknąłem coś w stylu dzięki i pobiegłem na górę.W pokoju nigdzie go nie było,więc wyjrzałem przez okno.Siedział na parapecie z zewnątrz.Był ubrany w łachmany,bo widzicie on jest bardzo biedny i po prostu mu pomagam,bo wiecie w porównaniu do niego to ja bogaty jestem.
- Cześć Julek. - przywitałem się,a on o mało co nie spadł z parapetu na ulicę.
- O cześć Jack mówiłem ci,że wolę moje drugie imie. - powiedział z uśmiechem.
- No wiem Fynn. - poprawiłem się.
- Pewnie masz kłopoty. - stwierdził.
- Skąd wiesz? - spytałem.
- Jesteś czerwony na buzi,więc pewnie biegłeś,a po jakiego buta biegłbyś aż do mnie?Na pewno coś cię trapi. - wytłumaczył.
- Moje życie legło w gruzach. - krzyknąłem siadając na fotelu.
- Macocha? - spytał.
- Nie coś gorszego. - odpowiedziałem.
- Dwie macochy? - spytał ze zdziwieniem.
- Tak,to znaczy...CO?!!NIE?! - wykrzyknąłem orientując się,że nie zgadł.
- To co? - spytał.
- Będę mieć rodzeństwo! - mruknąłem pod nosem.
- Brat czy... - zaczął.
- Siostra. - przerwałem mu.
- uuuuu.
- No właśnie. - odpowiedziałem i zacząłem myśleć co będę robił z siostrą,która będzie pewnie takim samym potworem jak jej matka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz